Czasem wieczory zamiast przynieść relaks, przynoszą nową porcję napięcia. Wszystko już zrobione, cała praca wykonana, ale ciało trzyma się jakby ostatnią, niewidzialną nicią. To stan, w którym sen jest jeszcze odległy, a siły sięgają już kresu.
Najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić w takich chwilach, jest nie próbować się „zrelaksować”. Po prostu stwórz środowisko. Światło jest ciepłe. Krata jest ciężka. Napój jest delikatny, ciepły, nie dodaje energii, lecz poprawia samopoczucie. Siedzieć. Nie gadaj. Spójrz na jeden punkt. I wtedy ciało zrozumie: nie musi już dbać o formę. Napięcie zacznie ustępować. Oddech stanie się bardziej równomierny. Spojrzenie jest głębsze. Ponieważ noc nie powinna zaczynać się nagle. Wszystko zaczyna się od pozwolenia na delikatność.